Weekendowy Tata. “Dziecko jest nastawione na przetrwanie. Buduje więc więź z rodzicem, który jest dostępny na co dzień”

Prawie 2,5 miliona dzieci wychowuje się w Polsce w niepełnych rodzinach. Najczęściej mieszkają z mamą. Tatę widują, w najlepszym wypadku, co kilka dni. Jak ojciec powinien dbać o relację z dzieckiem, jeśli z nim nie mieszka? Co zrobić, żeby ojcowska obecność nie kończyła się na milczącym pójściu na pizzę raz w miesiącu? Na te pytania odpowiada z psycholog, Aneta Bartnicka-Michalska.
 

Po rozwodzie między matką a ojcem dziecka trwa wojna. Dziecko dostaje odłamkami bomb stojąc na ziemi niczyjej. Albo jest przeciągane z jednej strony na drugą. Jak powinien zachować się w tym wszystkim ojciec, który widuje swoje dziecko tylko przez dwa-trzy dni w tygodniu?

– Przede wszystkim musi rozdzielić relacje z dzieckiem od relacji z byłą partnerką. Zdaję sobie sprawę, że to trudne, bo zawiera wielopiętrowe emocje. Ojciec powinien też zdawać sobie sprawę z tego, że dziecko może podlegać różnego rodzaju sugestiom i wpływom rozżalonej mamy. Oczywiście, nie musi tak być, ale czasami tak się zdarza. Matki najczęściej nie robią tego nawet świadomie. Po prostu odczuwają wobec byłego partnera negatywne emocje, a dziecko te emocje widzi. Widzi smutną i rozżaloną mamę. Widzi tatę, który chce być dobrym ojcem, ale jest też, w jego optyce, powodem zmartwień jego mamy. Ono nie musi umieć sobie z tym poradzić. Ojciec nie może oczekiwać, że małe dziecko będzie potrafiło to wszystko oddzielić.

Tymczasem wielu ojców zżyma się widząc, że kiedy ich dziecko jest z nimi, to tęskni za mamą. Biorą to do siebie, traktują jako wyraz braku miłości.

– I to ogromny błąd. Dziecko jest nastawione na przetrwanie. Buduje więc więź z rodzicem, który jest dostępny na co dzień – od tego rodzica zależy jego codzienny byt, szczęście, zadowolenie. Musi się zaadaptować do takich warunków, jakie panują. I często ta adaptacja niesie za sobą koszt związany z wycofaniem się z relacji z drugim rodzicem. Dziecku jest łatwiej przyjąć sposób myślenia rodzica, z którym mieszka na co dzień. To naturalny sposób na to, żeby uniknąć dysonansów poznawczych, klasyczny mechanizm obrony. Pamiętajmy o tym, że dziecko nie ma możliwości ani zasobów, żeby dystansować się od tego, co słyszy od rodzica, w tym wypadku od matki – to ona jest dla niego nośnikiem informacji.

Ojciec musi rozdzielić relacje z dzieckiem od relacji z byłą partnerką

Ojciec musi rozdzielić relacje z dzieckiem od relacji z byłą partnerką Fot. iStock

Matkom łatwiej odnaleźć się w relacji z dziećmi, zwłaszcza małymi. Dochodzący ojcowie są w nich często nieporadni – nie wiedzą co robić, o czym rozmawiać, jak się zachować.

– Stąd ta wręcz przysłowiowa już pizza, na którą ojciec zabiera dziecko raz w miesiącu. Siedzą razem przy stole, jedzą i nic nie mówią. Ale nie tylko o ojców tu chodzi. Bycie rodzicem to jest w ogóle dość trudna sprawa. Bycie ojcem dziecka, z którym nie jest się na stałe, nie towarzyszy mu się w troskach, jest jeszcze trudniejsze. Tym bardziej, że wielu ojców – w tej nienaturalnej sytuacji poprzedzonej często czasem rozłąki – bardzo chce się dobrze zaprezentować. Wpadają w przesadę, starają się robić rzeczy wyjątkowe, nadskakiwać. To utrudnia stworzenie naturalnej więzi. Dziecko potrzebuje akceptacji, obecności ojca, a nie wymyślnych atrakcji, wystaw, najlepszych placów zabaw i zabawek. Podlizywanie się jest bardzo powszechnym, ale też bardzo krótkowzrocznym sposobem budowania relacji.

To co należy robić?

– Wiem, że dla niektórych mężczyzn to może być trudne, ale przede wszystkim rozmawiać. Pytać o różne sprawy. I mieć przestrzeń na to, że dziecko nie odpowie nam nic albo odpowie jednym wyrazem. Nie chodzi o to, żeby ono z pasją konwersowało na zadany przez nas temat. Ale w ten sposób, z małych cegiełek, krok po kroku buduje się relacje.

Niektórzy ojcowie mają na tyle dużo empatii, że potrafią się odnieść do swojego doświadczenia. Opowiedzieć o tym, że kiedy byli w wieku swojego syna, to w szkole starsi koledzy często ich zaczepiali i zapytać o to, jak ich syn sobie radzi w szkole. Nawet jeśli dziecko odpowie jednym słowem czy zdobędzie się jedynie na: „Jest OK”, to już jest nawiązanie kontaktu. Czas, przestrzeń, akceptacja – one sprawdzają się znacznie lepiej niż jakakolwiek presja narzucona na relację.

Im bardziej chcemy tym gorzej nam wychodzi?

– Coś w tym jest. Dlatego warto też mieć miejsce na różne emocje. Pozwolić na przykład dziecku czuć się nieswojo. Ojcowie „dochodzący” często przeżywają fakt, że ich własne dziecko czuje się skrępowane, kiedy zostają tylko we dwójkę. Zapominamy o tym, ale przecież w takich relacjach nie chodzi o to, żeby dziecko udowadniało rodzicowi, że jest dobrym rodzicem. Zostawmy sobie miejsce na czas zawstydzenia, skrępowania czy nawet złości.

Udawać, że nie widzimy?

– Nie. Najlepiej jest te emocje ujawnić, ale w odpowiedni sposób – przyjmując, że to emocje, moje, ojca, osoby dorosłej, a nie dziecka. Można powiedzieć: „Dawno się nie widzieliśmy, czuję się trochę nieswojo, ty też? Masz jakiś pomysł, co dzisiaj zrobimy?”. To proste zdania, proste komunikaty. Ale ta szczerość to nić porozumienia.

Trzeba pamiętać, że nie zawsze musi być fajnie. Dziecko może być na nas obrażone, może być na ojca złe z jakiegoś powodu. I to też trzeba zaakceptować. Wszystkie uczucia, które się pojawiają w dziecięcym świecie, są uczuciami właściwymi. Akceptacja to najważniejszy obowiązek każdego rodzica.

źródło: tata.gazeta.pl

Uważasz ten artykuł za wartościowy? Udostępnij go innym:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *